Tradycyjnie już koniec października poświęcamy na przygotowanie dekoracji świątecznych na groby naszych bliskich. Oczywiście najlepiej samodzielnie, a jeśli nie starcza talentu czy kreatywności, to przecież w pobliżu są koleżanki, które nie odmówią pomocy. Dzięki zbiorowej współpracy udało się wczoraj na warsztatowym stole zgromadzić mnóstwo słomianych wianków, stanowiących podstawę naszych dekoracji, gałązki irgi, tui, dzikiej róży oraz kwiaty zatrwianu i hortensji.  

Dzięki naszej zapobiegliwości miałyśmy również do dyspozycji przygotowane przed tygodniem róże z liści klonu, co znacznie ułatwiło nam pracę. Zgrany zespół przystąpił od razu do dzieła. Marta przycinała sekatorek gałęzie, Gosia, Monika i Bernadeta montowały ozdoby na wiankach według własnych pomysłów. Z każdą godziną pojawiały się na stole kolejne wianki, a każdy z nich inny. Jeden powstał z samych liściowych różyczek, kolejny z tui, hortensji i irgi, następne z zatrwianu. 

 

Jesteśmy z nich ogromnie zadowolone. Ale na tym nie koniec. Każda z nas odwiedzi przecież kilka grobów, zatem jeden wianek to stanowczo za mało. Teraz mamy tydzień do zastanowienia się, który z nich podobał nam się najbardziej i stworzyć następne. Zostało nam jeszcze sporo kasztanów i żołędzi, dokupimy tylko jedlinę i kwiaty, by w przyszły czwartek zakończyć dzieło. 

 Muszę jeszcze wspomnieć o pracy Eli i Marysi, które nie dały się namówić na pracę przy wiankach. Sprytnie, bo wybrały czystą i lekką pracę przy montowaniu kolejnych bransoletek z kamieni. Podczas trzygodzinnych zajęć udało się im wykonać kolejne jesienne wzory, w sam raz na świąteczne wizyty w dniu 1 listopada.

 Nie mogłyśmy się bowiem oprzeć urokowi koralików z ostatniej dostawy. Tak to już jest, że zawsze musimy przygotować także coś osobistego dla siebie, nie tylko dla domu czy bliskich. W końcu jesteśmy kobietami....

 

 

JR